Cześć!
Myślałam, o czym dziś napisać, bo to był bardzo trudny tydzień. Planowałam wcześniej, że może o tym, co zrobić, gdy życie daje ci regały. Teraz myśli krążą mi jednak wokół tego, że nie wszystko ma dobre strony.
Bo zobacz, w poniedziałek dowiedziałam się że mam żylaki i muszę mieć operację. I ta sytuacja zwyczajnie nie ma dobrych stron. Jasne, że próbowałam się pocieszać, że przecież to dobrze, że się dowiedziałam teraz, a nie jakby było poważniej, a poza tym to powinnam się cieszyć że mam nogi i żyję i w ogóle. Jasne, że zawsze mogło być gorzej. Tylko od tego nie robiło mi się lżej, dalej mocno to przeżywałam, a pocieszanie się powodowało tylko, że starałam się tłumić ten szloch. I naprawdę lepiej by było nie mieć żylaków. Nie ma dobrych stron tego, że się je ma.
Pomaga mi zaakceptowanie, że to zwyczajnie okropne, więc to zrozumiałe że, jestem przestraszona i przybita. Dzięki temu nie udaję, że jest super i że dam sobie sama radę. Przyjmuję ogrom wsparcia męża, łącznie z takim, że mi ogarnia teraz lekarzy. Pomogło też porozmawianie z osobą, która miała kiedyś taką operację i mówiła o tym, jak było “po”. Myślenie o tym, że kiedyś będzie po wszystkim bardzo podnosi mnie na duchu.
Akceptowanie, że coś jest (na przykład okropne), to zupełnie co innego niż zgadzanie się z sytuacją, stwierdzanie że “to dobrze”. Po prostu teraz jest tak, ale będzie jakieś “kiedy indziej”. Ja zazwyczaj nie jestem specjalnie optymistyczna. Czasem się śmieję, że to pesymistyczny realizm (w sensie, że jak coś się ma być zrobione na piątek, to się raczej uda zrobić, ale na wtorek, więc przesuwam termin na wtorek), ale jednocześnie cieszą mnie małe rzeczy.
W sumie to mi się łączy z pierwszym pomysłem na dzisiejszy list. Ostatnio dużo się wokół mnie dzieje super rzeczy, dzięki czemu jest mi teraz lżej, bo moja uwaga sama idzie w tę stronę. Cudne spotkania, projekty, pomysły… no i regał!
Od paru miesięcy myślałam, że przydałby mi się regał w pracowni - wszystko dotychczas kładłam na podłodze. Tylko że co, tak po prostu iść i kupić? Nowy? Lepiej by było używany… A jak nawet kupić, to gdzie, w jakim budżecie - czy taki piękny co widziałam, ale kosztował dużo, czy jakiś tylko tani? W tym dylemacie decyzyjnym pozostałam aż do któregoś ranka, gdy z okna pracowni zobaczyłam na podwórzu… regał! Ktoś wyrzucił, a ja właśnie potrzebuję regału! Problem i decyzja jaki - z głowy! Koleżanka z piętra, Ania (momo.mabel) pomogła mi go wnieść po schodach, i jest! Nie ma złych stron znalezienia regału, nawet jak większość półek muszę wymienić, bo były paskudne. Życie widocznie czasem daje żylaki, a czasem regał. Jak daje regał, to po prostu weź. (Żylaki w pewnym sensie też, bo co zrobić, nie odczaruję rzeczywistości.)
Znalezione meble są super, ale właśnie ostatnio współpracuję i spotykam się (jakoś tak głównie) z ekstra kobietami. Najbardziej “na wierzchu” są teraz dwa projekty.
Po pierwsze “Zauważaj. Karty do zatrzymywania się w biegu.”, czyli publikacja, którą już od półtora roku (!) współtworzę z Sylwią Włodarską (paniswojegoszczescia). Gotowy jest już nawet tekst wstępny, który napisałyśmy, żeby trochę dopowiedzieć do samych kart, ale też podsunąć pomysły, jak ich używać. Na kartach będzie można znaleźć teksty Sylwii - takie myśli “na raz”, a z drugiej strony - moje grafiki. Cudownie się wzajemnie wzmacniają te elementy i nie mogę się doczekać, gdy już będą całkiem gotowe! W tej chwili zostały nam głównie różne formalności, projekt pudełka i przygotowanie wszystkiego do druku. O to ostatnie dba Natalia Krawiec (natka.magdalena), moja kuzynka. Tak się szczęśliwie złożyło, że spotkałam się z nią na dniach akurat wtedy, gdy popłakałam się nad skanerem (wszystkie moje prace są wykonane ręcznie) i nie wiedziałam “co to będzie” ze składem. Okazało się, że ona właśnie m.in. to umie robić, a do tego dobrze nam się współpracuje! Na pewno będę pisać, gdy będziemy już wiedziały, kiedy ruszamy z przedsprzedażą. Wyobrażam sobie, że to będzie wspaniałe uczucie - domknąć wreszcie projekt, nad którym pracujemy od tak dawna!
Druga, świeższa sprawa, to projekt ceramiczny we współpracy z Julią Grochal (ju_things). Julia stworzyła już piękną formę kubeczków, które będą przeze mnie “pokolorowane”. Myślimy o geometrycznych kolażach, takich jak czasem robię. Z Julią tak się miło zgadałyśmy, bo mi podoba się jej ceramika, a jej - moje prace, a obie lubimy i pracujemy właściwie w tych samych kolorach. Okazało się że obie myślałyśmy, żeby zaproponować tę współpracę! To będzie na razie krótka seria, 20 unikatowych kubeczków. Jak to ceramiką - tutaj też jest dużo czekania i sporo niepewności (Jak wyjdzie szkliwienie? Czy coś nie pęknie w piecu?), ale mamy nadzieję, że jeszcze tego lata będą gotowe.
Z ogłoszeń bieżących - w tę niedzielę będę na Nocnym Targu Towarzyskim. W dzień, między 12:00 a 18:00, przy ul. Kolejowej 23. Jeśli jesteś w Poznaniu, będzie mi bardzo miło się spotkać.
Niezmiennie zapraszam do odwiedzania mnie w mojej pracowni przy ul. Szamarzewskiego 17/2. Jeśli masz ochotę mnie tam odwiedzić, to tylko napisz proszę wcześniej, bo przychodzę w bardzo różnych godzinach.
Daj znać, jak Ty masz z tymi dobrymi stronami. List wyszedł mi długi, tym bardziej dziękuję, że czytasz. To nie zawsze łatwe, gdy “wszytsko” takie szybkie. Będzie mi miło usłyszeć, co sobie myślisz - wydaje mi się, że da się po prostu odpisać na tego maila.
Do miłego!
A.C.
Tutaj tym razem napisałam szkicową wersję dzisiejszego newslettera. To kalendarz od dobre.sitko, współtworzonego przez moją kuzynkę, Gosię Ciernioch.
Podłoga w szpitalu w Puszczykowie, gdzie byliśmy dowiadywać się o rzeczy. Zachwyciła mnie tak dobrze zaprojektowana przestrzeń - poszczególne linie prowadzą tam w różne miejsca, od razu odchodzi stres “czy dobrze pamiętam i jeszcze nie przeoczę”.
Robię trochę rzeczy z gliny. To będą takie przypinki do bluzki czy czegoś.
Z tego wszystkiego zapomniałabym wspomnieć - w niedzielę prowadziłam warsztaty z kolażu i było przemiło.
Na takich glinianych deseczkach wypróbowałam, co się dało. Julia już je poszkliwiła dodatkowo transparentnym szkliwem i zaniosła do wypału. Ach, nie mogę się doczekać!
Szkliwa Julii czekają u mnie w pracowni na ciąg dalszy.
Poza tym nadal uczę się szydełkowania i robię przy tym dużo gumek do włosów. Wezmę je ze sobą na Nocny Targ w niedzielę, i na pewno też chociaż część zeszytów, które niedawno uszyłam.
Takie piękne dalie dostałam. Zupełnie w kolorach obrazów!
No nic, naprawdę - do miłego, do następnego czwartku! A.C.